We Wrocławiu, a jakby nad morzem.

20:24:00

Tak! Znów będzie ogród!:) I to nie znaleziony w internetach, tylko odwiedzany, prawdziwy, z wrocławskiego osiedla. Dlaczego chcę go Wam pokazać? Po pierwsze dlatego, że gdy się w nim przebywa, ma się wrażenie, że niedaleko jest morze. A morza, oczywiście, nie ma, bo to naprawdę jest Wrocław. Drugim powodem jest fakt, że ogród został zaprojektowany przez pasjonatkę, a nie profesjonalistkę – a to bardzo lubię – gdy ludzie czują rośliny i kompozycję. I to po prostu widać.


Od razu mówię – ogród nie do końca jest z mojej bajki (brakuje mi choć jednego dużego drzewa i odrobiny cienia), ale bardzo lubię w nim przebywać. Po pierwsze przez drewniane tarasy, ścieżki i schody, które są bezlitośnie traktowane przez wiatr i już długo nie były impregnowane. Po drugie, przez dużą ilość traw, które jeszcze mocniej przenoszą moje myśli na nadmorskie wydmy. Wymyślam? No może, ale tak po prostu czuję. Zresztą, ciach bajera – oglądajcie!!:)

Takim fajnym drewnianym podestem dostajemy się z przedogródka do właściwego ogrodu. Po prawej lawendy, po lewej runianka, która bezczelnie próbuje wpełznąć nam pod nogi. I dobrze, w końcu u siebie jest!


Można oswoić tujowy żywopłot? Można. Trochę paproci i już robi się przyjemniej. 



Jeszcze kilka kroków i jesteśmy na górnym tarasie, na który wychodzi się bezpośrednio z salonu. Przed nami lawendowa rabatka i naprawdę odprężający widok. Dolny taras z przegigantyczną ogrodową sofą (imprezy w ogrodzie, czad!) i dalej, za ogrodzeniem staw na rozległej polanie. Pamiętacie z majówkowego postu co znaczy zapożyczenie krajobrazu? Dzięki ogrodzeniu z siatki, zastosowano ten trik także tutaj. Można było jeszcze ciut bardziej zasłonić słupy, ale efekt i tak jest zadowalający. 


Rabata po lewej stronie od domu a na niej hortensja dębolistna. 


Ten widok uwielbiam – imperata, dzięki której ogród z daleka wygląda jakby płonął:) Czyż nie wygląda to pięknie?:) 



Siedząc na ogrodowej sofie obracamy się w lewo i widzimy żwirową część ogrodu (z jednej strony ciut za dużą, ale z drugiej – znów kojarzy nam się z nadmorskimi klimatami, a to raczej dobrze:) ) 


Tuż za nami hakonechloa w towarzystwie pękatej bukszpanowej kulki. Kolejna trawa (hakonechloa - nie kulka:P). Ładna i wygląda trochę jak zmierzwione fale, ale ostatnio słyszałam, że lubi u nas przemarzać.
 .

Szerszy kadr lewego rogu  tarasu obejmujący jeszcze szumiącego w rogu miskanta. 


Kilka obowiązkowych fotek z bliska. Na pierwszym planie szałwia. 


Wiem, zdjęcie wykonywane kalkulatorem, ale takie fajne śródziemnomorskie ujęcie mi wyszło, że musiałam zamieścić  – wybaczcie:P 


Lawendy jest w tym ogrodzie naprawdę sporo. I wygląda pięknie, ale trzeba pamiętać o cięciu. Tutaj już przekwitła, za chwilę pójdzie pod nóż. I trochę jest tego cięcia – wiem co mówię, bo już je cięłam:) Ale ten widok i zapach wynagradzają wszystko:)


Widok z drugiej strony ogrodu – znów żwirowo, ale tędy odbywa się komunikacja z częścią frontową, więc jest wybaczone:) Na pierwszym planie kolejny miskant, a dalej funkie, hortensje i tawuła. Ja bym dodała jakiegoś bezczelnego wypełniacza, który będzie wyłaził na ścieżkę jak runianka z przodu, ale to subiektywna opinia:)




Oglądacie Ligę Mistrzów?:) Ja tylko jak gra Chelsea - czyli dziś:)

Miłego wieczoru,


You Might Also Like

3 komentarze

  1. morze jest tam z drugiej strony, za tymi wydmami z sosnami. Wymyśliłam, jak ten ogród trochę "uczłowieczyć" (to drzewo!!), ale na razie brak odzewu.
    W ogóle to się tak czuję jak w latach 20tych XX wieku na tym tarasie. Chyba, bo jednak nie byłam w latach 20tych wbrew pozorom.
    Ale jakie ładne fotki:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. O drzewo tam się tak prosi, że aż boli:) Ale siłą go nie wsadzimy (a może? nocą?:D)
    A fotek miałam całe mnóstwo, ale marny ze mnie fotograf, bo na większości albo worki, albo grabie:))

    OdpowiedzUsuń
  3. Masz rację z tym drzewem, chociaż tak na pierwszy rzut oka to wcale mi go nie brakowało :) Ale podejrzewam, że funkcjonowanie w ogrodzie bez cienia może być nieco uciążliwe.

    OdpowiedzUsuń