Paris - brat bliźniak Tolix'a w bardzo osobistej recenzji
17:20:00
Hej, hej:) Dziś gościnne występy!:)
Z chaszczy wracam na chwilę do przytulnych wnętrz, aby
podzielić się z Wami w imieniu swoim i Ewy, wrażeniami na temat
pewnego zacnego krzesła.
Jakiś czas temu, w ramach
współpracy z firmą Customform, dostałyśmy do recenzji krzesło
Paris inspirowane dizajnerskim Tolixem. Krzesełko stoi sobie u nas
ładnych parę miesięcy, także jest intensywnie eksploatowane, a
niniejsza recenzja bardzo wiarygodna:) Zdążyło już z nami przeżyć
pracę, Święto Kawy z Przyjaciółkami, spotkania z klientami,
sięganie na wyższe półki regału oraz kilka nieco zakrapianych
imprez (bardzo integracyjnych:P). Nie zostało, niestety, jeszcze
wykorzystane chyba tylko w ogrodzie (gdzie, zdaniem naszych mężów,
jest ponoć jego miejsce, ale oni się nie znają i niezbyt często
czytają tego bloga, więc nie boję się wypowiadać o ich
ignorancji:P Ach, lubię życie na krawędzi - diabeł, nie kobieta:]
).
Z czystym sumieniem muszę stwierdzić, że jest to bardzo
fajny mebel. Siedzi się na nim wygodnie i pewnie. Mam porównanie z
pozostałymi krzesłami, które posiadamy – tzw. „nołnejmy”, z
odzysku, które nie są co prawda zbyt wygodne, ale mają dla mnie
wartość sentymentalną, no i zostały odrestaurowane przez mego
męża-bohatera domu, więc są najpiękniejsze na świecie (sorry,
Paris:] )! Teraz zaczynam żałować, że mąż nie przeczyta tego
posta:]
Ale do rzeczy:)
Bardzo lubię krzesła. Można
nimi naprawdę sporo we wnętrzu osiągnąć. Tolix jest właśnie
takim krzesłem, da się nim zbudować klimat pomieszczenia. Jego
brat (prawie) bliźniak - Paris, nie ustępuje mu na tym polu na
krok. U nas schronienie znalazł model w kolorze srebrnym i na ten
moment przyznam, że gdybym wiedziała jak ten kolor wygląda na żywo
– byłabym za wersją czarną lub białą. Ewa zresztą też:) Co
prawda nie jest tak, że nam się ten kolor ostatecznie nie podoba,
po prostu liczyłyśmy na bardziej surowy efekt (zbliżony do
ocynku). Ten efekt ma prawdopodobnie Paris galwanizowany i srebrny
transparentny – zwróćcie na to uwagę, jeśli szukacie surowego
efektu wykończenia.
Ale, ale – coś za coś. Paris w naszej
wersji jest bardzo łatwo utrzymać w czystości (jest jakby
lakierowany) i przypuszczam (choć nie wiem, nie jestem pewna), że można
go używać na zewnątrz, ponieważ dzięki obróbce stali jest
odporny na warunki atmosferyczne. Śmiem twierdzić, że Paris w
wersji srebrnej transparentnej będzie się starzał bardziej
naturalnie, ale jednak starzał. Mnie osobiście nie przeszkadzałoby
gdyby nasz Paris był stopniowo nadgryzany zębem czasu, bo uważam,
że ma to swój urok, jednak jeśli komuś to nie odpowiada, warto
wybrać którąś z wersji obrobionych:)
Krzesło posiada gumowe stopki, dzięki
którym można na nim naprawdę pewnie stanąć i się nie zabić
(tzn. tu też dużo zależy od zdolności na tym polu, ale powiadam
Wam, że ja się nie zabiłam, a to naprawdę o czymś świadczy).
Nad krzesłami drewnianymi ma tę przewagę, że nie trzeba pilnować,
żeby się nie rozsychał. Na to nie ma recepty, sezony grzewcze,
zmiany wilgotności powietrza w ciągu roku i można spektakularnie
walnąć na tyłek (jak ja w zeszłą sobotę, podczas ekspresyjnej
wypowiedzi:) Tak, bolało, a siniak osiąga właśnie kolor powideł
śliwkowych:)) Ale spokojnie, z Parisem Wam to nie grozi – mur,
beton! (blacha:)).
Reasumując, z czystym sumieniem, zachęcam
Was do zakupu tego krzesła. Wybór koloru czy efektu wykończenia
daje duże pole do popisu, więc możecie śmiało eksperymentować u
siebie. Ja chciałabym mieć jeszcze hokery z tej serii, ale to się
jeszcze okaże, bo mąż może się nie zgodzić (chyba, że do baru
w ogrodzie:P). No no, zobaczymy;)
Tak prezentują się trzy wersje Paris'a:
A tak prezentuje się nasz Paris:
Tak prezentują się trzy wersje Paris'a:
A tak prezentuje się nasz Paris:
Pozdrawiam Was serdecznie,
do
zobaczenia na chaszczowisku!:)
3 komentarze
Lubie je:)
OdpowiedzUsuńMój narzeczony tak samo twierdzi, że Paris to krzesło do ogrodu :) Niestety nie umiem go namówić na zakup.
OdpowiedzUsuńA te Parisy można nabyć jeszcze w wersji lakierowanej na dowolny kolor, w dowolnym wykończeniu.
Facetów nie zrozumiesz...:) Ja już nawet nie próbuję!:) Teraz mam inną strategię (mam nadzieję, że nie czyta:P) - ciągle powtarzam, że jego i tak w gruncie rzeczy nie interesuje jak wygląda nasze mieszkanie, więc niech da mi decydować:P Zawsze też działa argument, że nie będę mu zawracała głowy takimi pierdołami (w trosce o jego cenny czas:P) i sama wybiorę:]
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, Karolina:)